czwartek, 9 października 2014

Stare ubrania, które cieszą


Z powodu niezbyt dużej szafy, w połowie ciąży zrobiłam remanent w swoich ciuchach. To, w co się już nie mieściłam, zapakowałam w worek próżniowy. Kolejne miesiące i kolejne remanenty, które przyprawiały mnie o przygnębienie - kolejne sukienki, bluzki, spodnie musiałam odłożyć na dno szafy. I tak, moja garderoba pod koniec ciąży bardzo się różniła od tej sprzed jeszcze kilku miesięcy. Nawet swojego wiosennego płaszcza nie mogłam nałożyć, bo się nie dopinałam - musiałam pożyczyć od siostry. W mojej garderobie wszystko stawało się za małe - nawet majtki;). Jedynie skarpetki oraz buty pozostały na swoim miejscu. Inne kobiety w ciąży powiedziałyby, że i tak miałam szczęście móc nosić swoje wszystkie buty, ponieważ do ostatniego dnia wcale nie spuchłam.

Tydzień po porodzie otworzyłam swoją szafę i stwierdziłam, że znowu muszę zrobić remament, ale tym razem w drugą stronę. Wyciągnęłam worki z ubraniami sprzed ciąży i zaczęłam je przeglądać... Za układaniem ubrań nie przepadam, ale te porządki w garderobie było dla mnie wyjątkowe. Nie wiedziałam, ze tak może ucieszyć widok swoich starych ubrań i radość, że w końcu ponownie mogę się w nie wcisnąć:). Z półek zniknęły szerokie, długie bluzki ciążowe, a pojawiły się krótkie i obcisłe. A jakie ubranie najbardziej mnie ucieszyło? Dżinsy - moje ulubione, wygodne dżinsy, w których mogłam dopiąć się bez problemu, a nawet... które były teraz za szerokie. To był dla mnie szok. Zawsze się dziwiłam i podziwiałam zgrabne kobiety, które miały dzieci i powtarzałam: "nie widać, ze urodziły". Po mnie też już tydzień po porodzie nie było widać. Jak to zrobiłam? Nijak. Pierwsze dni po porodzie miałam jeszcze brzuszek. Nawet spotkałam się z pytaniem: "Kiedy Pani rodzi", a ja: "Wczoraj urodziłam":). Ale brzuszek powoli zaczął znikać i wychodząc po tygodniu ze szpitala usłyszałam, że wyglądam jakbym się więcej najadła i tyle. A kolejnego dnia już w domu, gdy stanęłam przed wielkim lustrem to się wystraszyłam swojego wyglądu - kości na wierzchu, nogi chudsze niż przed ciążą, jedynie biust większy, tylko, że podtrzymuje go jedynie skóra i kości:/. 

I chociaż początkowo widok moich bluzek mnie ucieszył to ta radość nie trwała zbyt długo. Tylko niektóre z tych bluzek mogę teraz nosić - większość (w szczególności koszule) nie pomieści mojej "mleczarni". A co ze spodniami? Mama musiała mi je wszystkie zwęzić, bo ze mnie spadają. Wynalazłam swoje spodnie z początku studiów, w które już od kilku lat się nie mieściłam - także musiały zostać zwężone w pasie. Nigdy bym nie pomyślała, że po ciąży będę szczuplejsza, niż przed nią. Ale to zapewne do czasu, gdy skończę karmić piersią. Jak na razie nie mam zamiaru zabierać mleczka Dzidziusiowi, więc figurą "chudej" jeszcze się nacieszę te kilkanaście miesięcy. 




4 komentarze:

  1. Mam koleżankę, która przeszła 2 porody: cesarski i naturalny. Po naturalnym bardzo szybko wróciła do siebie, a po cesarskim nie była to kwestia dni, tylko tygodni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po cesarce dochodzi się do siebie o wiele dłużej, niż po naturalnym porodzie. Poza tym, nawet jak miną lata, to i tak po cesarce brzuch nigdy nie wróci w pełni do formy, ponieważ zostały przecięte mięśnie. Ja rodziłam naturalnie, karmiłam piersią i dlatego tak szybko wróciłam do figury.

      Usuń
    2. Karmienie piersią sprzyja powrotowi do figury?

      Usuń
    3. Jak najbardziej! Jak to mówią: karmienie piersią "wyciąga" i to prawda. Do karmienia piersią jest potrzebna energia i ja gdy tylko nakarmię maluszka to czuję wilczy apetyt. Jem teraz jeszcze więcej niż w ciąży, zero ćwiczeń (nie licząc codziennych spacerów z wózkiem), a ze mnie pozostał tylko cień człowieka. Zapraszamy w odwiedziny do nas to sama zobaczysz;)

      Usuń