poniedziałek, 20 października 2014

Nasza droga mleczna

Dzidziuś wczoraj skończył 3 miesiące! Waga już ok. 6,5 kg - szok;). I lekarze na każdej wizycie pytają - tylko na piersi? Tak;) - odpowiadamy z dumą, chociaż początek naszej drogi mlecznej nie był łatwy...

Dzidziuś urodził się w sobotę o 13:35 i gdy tylko zaczął oddychać to został zabrany na intensywną terapię noworodkową. A ja? A ja leżąc jeszcze na porodówce pomyślałam: "No to pięknie, czyli teraz będą go tylko mm karmić i nici z karmienia piersią". Ale nie...
Kilka godzin później, gdy odwiedziłam Dzidziusia w inkubatorze, pielęgniarka, która się nim opiekowała poradziła, abym poszła do położnej i poprosiła o pokazanie jak mam odciągać pokarm ręką i przynosić go do Dzidziusia - chociaż kropelki, ponieważ na początku jest siara - bardzo potrzebna Dzidziusiowi dla zdrowia. I tak zaczęła się nasza mleczna przygoda: pierwsze krople wyciskane ręką i łapane do kieliszka - dosłownie krople: ledwie dno kieliszka zakryte. Ale nie liczy się ilość tylko jakość! 

Później (dzięki szczęściu;)) otrzymałam elektryczny laktator szpitalny, dzięki któremu było już łatwiej, ale nadal to były dosłownie mililitry mleczka - 5 ml w ciągu 2 h z obu piersi było sukcesem, ale i tak z dumą zanosiłam każdą ilość na intensywną terapię. Pielęgniarki mówiły: To jeszcze za mało na cały posiłek dziecka, ale będziemy mu dawać strzykawką między posiłkami. I tak do poniedziałku te ilości mleka były małe aż...

W poniedziałek lekarz prowadzący zdecydował o kangurowaniu. Nareszcze mogłam wziąć na ręcę mojego Dzidziusia - trzymałam go początkowo tylko pół godziny, ale to było piękne...

A gdy wróciłam na salę i zaczęłam po raz kolejny odciągać pokarm to... nagle mleko zaczęło tryskać!!! Hormony zaczęły działać po kangurowaniu i od tej pory udawało mi się ściągać dla Dzidziusia prawie wystarczające ilości na posiłek. Przy drugim kangurowaniu położna pomogła mi przystawić Dzidziusia do piersi, który nie chciał jeść, bo... akurat był po karmieniu. Uzgodniłyśmy, że kolejne kangurowanie zrobimy zaraz przed jego posiłkiem i wtedy... Dzidziuś przyssał się bez problemu i jadł;). 

 Oczywiście nie wszystko było takie kolorowe. Co prawda, Dzidziuś nie miał problemu ze ssaniem, ale za to ja miałam problem z dobrym przystawieniem go. Dopiero znalezienie odpowiedniej pozycji do karmienia (na leżąco) nam pomogło. Do tego przeszłam przez poranione brodawki laktatorem, zastój jednej piersi i leczenie kapustą. Ale w końcu wyszliśmy na prostą i od wyjścia ze szpitala karmienie to już tylko przyjemność;)

Wiele osób, którym opowiada naszą drogę mleczną dziwią się, że Dzidziuś nie miał problemu z ssaniem piersi, ponieważ dopiero w 3 dobie życia, gdy już zdążył posmakować mm z butelki, smoczka, a dopiero na końcu moją pierś to i tak bez problemu wybrał pierś. A problemu z ssaniem piersi nie miał, ponieważ (jak to określiła pielęgniarka zaraz po jego urodzeniu) ma on wielki odruch ssania, który w inkubatorze był zaspokajany smoczkiem. Jeszcze do tej pory Dzidziuś jest smoczkożercą;).

I tak karmimy się tylko piersią do tej pory i jesteśmy z tego dumni i zamierzamy tak robić do min. 6. mż., a później powoli wprowadzać stałe produkty, ale nadal się karmić;)!

Przy okazji polecam przeczytać ciekawy wywiad porównujący mleko matki z mlekiem modyfikowanym: http://dziecisawazne.pl/magda-karpienia-rozmowa-o-mleku-mamy-i-mleku-modyfikowanym/?dest=menu.

1 komentarz:

  1. Nasza droga od razu była usłana mlekiem, pomimo, że poród zakończył się ostatecznie cesarskim cięciem. Może to zasługa hormonów, bo ja miałam to szczęście, że jeszcze na sali operacyjnej pozwolili mi kilka minut kangurować, a po 30 minutach od zabiegu Gacuś był już cały czas przy mnie :)

    OdpowiedzUsuń